wycieczkaART
Zróbmy dzieciom frajdę i jedźmy rowerami do jakiegoś fajnego miejsca w Poznaniupomyśleliśmy w sobotnie popołudnie
Wzięliśmy napoje, kanapki i ruszyliśmy dziką, nadwarciańską ścieżką w stronę KontenerART
na plażę miejską
i natryski wodne
leżaczki wypasione
może jakiś koncercik?
Tylko dlaczego po zejściu z fotelików
dzieci łaziły za nami nie dając nam chwili wolnego
chciały siedzieć z nami na leżaczkach
pryskać się z nami wodą
Poza tym, po 15 minutach zachciało im się lodów
oraz kanapek i picia, naraz
Gdy odbębniliśmy dziecięcą część wycieczki
Poszliśmy w stronę zaczynającego się koncertu i
na zapiekanki dla NAS, bo lodów i kanapek nie starczyło
pyszne, świeżutkie i te cudowne dodatki, sprawiły że czulibyśmy się
zwycięzcami
gdyby nie to, że nie było czym popić i dzieciom zasmakowało
(a mówiłam mężowi, NIE dawaj jej gryzka)
mimo próśb i gróźb
po powtórnym odwiedzeniu ciasnych, śmierdzących toalet
(trzeba było tyle picia nie dawać)
dostały zapiekankę...taką kolacyjkę,
(rodzice tak bardzo chcieli posłuchać koncertu)
W trakcie karmienia K2 kawałkami takimi bez pieczarek, serka no i sosiku
(bo jednak to nie to) uciszania rozbrykanych córek
wyjmowania zaklinowanych w paletach-siedziskach nóżeczek
byłam bliska obłędu
na dowód zrobiłam zdjęcie
i co?
takie tam
sweet focie wychodziły
a może ludzie z dziećmi tak po prostu wyglądają?
PS. Właściwego koncertu nie doczekaliśmy, bo K2 zaczęła płakać, że chce do domku TERAZ, ale przez chwilę poczuliśmy się piękni młodzi i bezdzietni (czyli jak większość uczestników KontenerARTu) bo M1 poszła coś wyrzucić do kosza a K2 płaszcząc mi się na kolanach zamilkła i dosłownie jakby dziecka nie było. No i wszędzie na wyciągnięcie ręki - piwo
och :)