Byłam w kościele
Z dziewczynkami, wieczoremKto mnie zna wie, że to zwyczajna sprawa nie jest
No dobra - nie chodzę tam wcale
Popołudnie, idziemy na spacerek zahartować przegrzane po lecie dupska
a dokładnie to szykujemy się i w trakcie...
wydarza się bójka, szturchanki i wyzwiska
to one
gdy dołączam ja, jest jeszcze głośniej, orzekam zdecydowanie:
ze spacerku w kaloszkach NICI
M1 przeprasza siostrę, każe siebie też przeprosić,
ale tak naprawdę, z serca a nie byle jak
w pokoju robi się porządek, słychać ciche chlipanie po kątach
rozbieram się i zaczynam nerwowo sprzątać
(spacer miał być upragnioną przerwą po w/w czynnościach)
Raczej nie uginam się, ale czasem muszę
Dla dobra poszarganych nerwów i strun głosowych M1,
która tak bardzo cierpi i jęczy jak się gniewam,
że boli mnie serce
Poszłyśmy
Z lekka jeszcze poddenerwowane, ale w kaloszkach
Zutylizowałyśmy zużyte baterie i żarówki w biedrze
i planowałyśmy zrobić rundkę koło budynku kościoła
Przy okazji omówiłam z córką temat szatana,
którym podobno straszyła Pani na religii jej grupę
Usłyszałam, że trwa msza... a raczej kończy się
Zrobiłyśmy głosowanie - kto chce iść i większością głosów weszłyśmy
W gumowcach, pstrokatych portkach i kurtkach przeciwdeszczowych
(a czy to ważne jak byłyśmy ubrane?)
Usiadłam i obserwowałam, a dziewczynki ze mną
Chłonęły gesty ludzi, pieśni, zapach kadzideł i obrazy na ścianach
Zadawały głośnym szeptem pytania, na które cichym szeptem im odpowiadałam
Przecież znają historię Jezusa, Maryi, kilka istotniejszych faktów z ich życia
Wiedzą, że jak będą chciały same chodzić do takiego kościoła, to będą mogły
Wiedzą, że są także inne modlitwy i inne świątynie, do których też mogą wejść
Znają znaczenie słów: dobro i zło
wierzą w miłość
Jestem z nich naprawdę dumna
I z siebie trochę też :)