sierściuch

23:15 Unknown 0 Comments

Nie chcę wracać do przeszłości i pisać o tym, co myślę o świętach
Wszak najważniejsze, że się skończyły
Ale pozostał problem:
Co zrobić z kolejną porcją zabawek?
Stare wyrzucić - skapną się od razu, będzie ryk
Pozostawić wszystkie - nie ogarnę ich nigdy, będzie syf

Dziewczynki cieszyły się ze wszystkiego
Z dwóch magnesików na lodówkę z kotkami, które:
kupiłam-zgubiłam-znalazłam i zapakowałam-znów zgubiłam-znalazłam w aucie-dałam-M1 zgubiła swój
Z puzzli, klocków, gier, ubranek, instrumentów, książek...(dziękuję Gwiazdorku, Mikołaju czy jak tam Cię zwać)

Jednakże prawdziwy szał spowodowany był czym innym:
1. Pisaczki do malowania, które dostałam w spadku od koleżanki - cewki nówki nieotwierane.
Malowały nim każdą kolorowankę jaką napotkały. Po tygodniu intensywnego użytkowania okazało się, że to farbki witrażowe. NIE do kolorowania kolorowanek. 

2.Kot
Rozpruty na brzuszku biało-szaro-brudny kotek. Umie niestety chodzić i miałczeć. 
Nic więcej do szczęścia nie potrzeba. Zakupiony w Kołobrzegu w wyniku stęków i jęków malutkiej M1. 
Szybko wywieziony do dziadków ze względu na poważne złamanie kręgosłupa (M1 kładla go wysoko na szafy, kot spadał z hukiem i się doigrał). Niestety dziadek go naprawił i służył córce nadal, dopóty dopóki ktoś pilnie nie potrzebował trzech bateryjek AA. Na jakieś dwa lata zabawka straciła moc po to by ją odzyskać ze zdwojoną siłą. Kłótniom o kotka nie widać końca. Ale nie jest źle. K2 nie umie go włączyć, a M1 umie wszystko. I ma wrażliwy słuch i po dłuższej chwili ją też wkurza przeraźliwe miałczenie kocura.

Dojrzałość?
Czy tylko złośliwość?

K2 znęca się, znaczy okazuje miłość Kotkowi
a tu malutka, wtedy dwuletnia M1 z tym samym sierściuchem.

0 komentarze: