Październikowa matka
No jest taka.
Stoi w dresie, nie dlatego, że to jest modnie,
Stoi w dresie, nie dlatego, że to jest modnie,
Czarne buty sportowe, też wygodne, z promki w dziale dziecięcym, bo na r.38 się załapała
Idąc w górę: zielony polar z kieszeniami, a tam maseczka, karta, słuchawki
Włosy, długie jak na nią, przecież (jakby jej się zapomniało) jest kobietą
(jak dowiedziała się od mamy - najważniejsze są długie włosy)
Oczy niebiesko-szaro-zielone, zależy jaka pogoda i jak spojrzeć
W ręce trzyma smycz, na niej psa
Pies ochoczo nastawiony do absolutu (ona takiego wrażenia nie sprawia)
Łapie kontakt wzrokowy oraz głosowy (szczeka i piszczy) z całym światem
Im bardziej łapie kontakt ON, tym mniej ona
Pańcia, to wymusi posłuszeństwo za kiełbasę
to zrobi się czerwona ze wściekłości, gdy NIE wymusi posłuszeństwa
I kiełbasy wtedy też nie da. Życie.
Stoi i patrzy w okna swojego (a jednak nie do końca) mieszkania.
Widzi okno sypialni, siedzą tam M1 i K2
Puzzle układają, na rozłożonej macie - do jogi
Lub łóżko oblegają, z telefonami w ręce
W kuchni poobiedni nieład, mole wylatują nieśmiało z szafki, przeczuwając swój koniec
Łazienka w połowie umyta, czeka na kontynuację polerowania powierzchni płaskich
Pokój dziewczyn, zajęty został przez rośliny, które (z wnikliwej obserwacji wysnute)
lubią, jak nie robi się w nim za dużo ruchów (a już na pewno, myjąco-odgruzowujących)
Poza tym koty też ludzie i potrzebują ich łóżek, żeby się wyspać
Korytarz - tu ciekawostka, żyje własnym życiem; przekłada kurtki,
dobiera buty nie do pary, żywi się orzechami, które od 2 tygodni stoją tuż przy odkurzaczu
(a może odkurzacz się nimi żywi?)
Pozostaje korytarz traktować z szacunkiem i za dużo w nim nie przebywać,
niech ma swój kawałek podłogi
No i stoi tak, i myśli skąd się wzięła?
Ma poczucie, że z letniego słońca, które z każdym dotykiem dodawało jej energii
Ze słodkiej wody, która obmywała ją ze smutków
Z ziemi, po której chodziła boso, ciesząc się z każdej nierówności,
bo ją czuła całym ciałem od podeszwy aż po czubek głowy
Ale jest październikowa, widzi, że liście spadają jej na głowę
a wraz z nimi troski
zastanawia się, czy zimowa breja jej nie pożre
a zima, nie rozetnie jej serca ( które i tak ma już kilka pęknięć)
nuci smętnie piosenkę
Pokończyły się romanse obliczone na słońce
Z wiatrem i deszczem leci koniec za końcem
Wyprzedaże klapków i letnich sukienek
Złe idzie i zimne studzi się sumienie
Pablopavo Iwanek i Praczas
A potem wdrapuje się na swoją wieżę
Wyciąga miecz, którym rozszarpuje wszystkie mole
Niczym wróżka, dotknięciem małego palca sprawia, że łazienka lśni
Tuli do piersi, swoje coraz większe Elfice
Układa z nimi puzzle, tworząc obraz,
który pragnie mieć zawsze pod zamkniętymi powiekami
Trzy jednorożce na tle wodospadu,
Nad nimi tęcza oraz białe gołębice,
Pod nimi soczysta trawa,
pośród kwiatów siedzi żabka, wokoło latają motyle
Listopadowa matka
Listopadowa kobieta
Ta, to dopiero da czadu
0 komentarze:
Prześlij komentarz