translator w fartuchu

18:39 Unknown 4 Comments

Siedzimy w kuchni, jemy obiad.
Żeberka
K2 ma mięso. Bez kości... oprócz jednego kawałka, po który właśnie sięga.
ja: K2 nie jedz kości
M1 (głośniej i dobitniej): NIE JEDZ KOŚCI
brak reakcji - K2 trzyma kość w buzi, mruży oczy, uśmiecha się
M1: NIE JEDZ KOŚCI BO UMRZESZ
K2 nie przejmuje się, uśmiecha dalej, próbuje rozgryźć kość.
M1(zrezygnowanym głosem): MAMO, ONA CHCE UMRZEĆ.
...
przeżyła


Wieczorem szyłam fartuszek do przedszkola dla M1.
Miałam zamiar namalować na nim kucusia jak dziewczynki zasną specjalnymi farbkami do tkanin.
Dziewczynki nie usnęły, zaczęłam malować. M1 też chciała, ciężko było, trochę się kłóciłyśmy.
W efekcie wyszło całkiem nieźle, a z córką się pogodziłam.
Chciałam zrobić dzieciaczkom zdjęcie przy fartuszku:

dziewczynki przybliżcie się do fartuszka:
hmmm

a oto fartuch z kucusiem:
Ogon to dzieło M1.
Będzie wyglądać wyjątkowo... tylko co będzie jak poleje go zupą pomidorową...
Pewnie płacz, czyli to co zawsze.

4 komentarze:

luquee pisze...

Ech, wszystko to moja krew ;)

Anonimowy pisze...

Fartuszek piękny!! Kucuś oryginalny z cudnym ogonem.
Śmiałam się głośno przy pierwszym zdjęciu z rewelacyjnym komentarzem.
Uwielbiam Twoje poczucie humoru.
Ela

Unknown pisze...

Ja uwielbiam ich poczucie humoru :)

Unknown pisze...

twój nos, twoja krew.. ;p