rozczarowanie
Pojechaliśmy zobaczyć KOZIOŁKI.Zebraliśmy się za późno, auto miało chwilę zwątpienia, jechaliśmy wolno, bo było trochę śniegu i zawalidrogi przed nami jechały na półsprzęgle ze strachu przed poślizgiem.
Zaparkować nie było gdzie, padało coraz mocniej - śnieg, deszcz, wiatr i co tylko.
Zdążyliśmy.
Wychodzą.
Wolno.
Stają na przeciw siebie.
Trykają się.
Hejnał gra.
I tak 12 razy.
Euforia jest?
Jest - patrz zdjęcie:
No dobra, ja też się cieszyłam, ostatni raz widziałam koziołki jak byłam w podstawówce
Nagle przestają się trykać.
Wracają skąd przyszły.
Pojawia się milion wątpliwości, których wcześniej M1 nie miała czasu analizować.
- gdzie jest Pan co grał na trąbce i czemu już nie gra
- gdzie poszły koziołki
- czemu tak krótko
- czy możemy do nich iść
- czemu były tylko dwa
- gdzie są dzieci tych koziołków
Zakup małych drewnianych figurek uratował bardzo już napiętą sytuację. Przestała ryczeć.
Chciała takie z ratuszem, żeby było prawdziwie, ale wybiliśmy jej to z głowy (patrz: cena)
Po przyjściu do domu wzięła klocki i zaczęła budować ratusz.
Jednak miała wizję i powstało to:
rodzina koziołków w ratuszu:
czarny koń - tata, brązowa krowa - K2, brązowy koń - M1, biała klacz- ja
Teraz się wszystko zgadza ;-)
A pierwowzór za 8 zł został nazwany "Babcia Iwonka i Dziadek Łukasz". Nie wiem dlaczego ;-)
0 komentarze:
Prześlij komentarz