rozczarowanie

12:18 Unknown 0 Comments

Pojechaliśmy zobaczyć KOZIOŁKI.
Zebraliśmy się za późno, auto miało chwilę zwątpienia, jechaliśmy wolno, bo było trochę śniegu i zawalidrogi przed nami jechały na półsprzęgle ze strachu przed poślizgiem.
Zaparkować nie było gdzie, padało coraz mocniej - śnieg, deszcz, wiatr i co tylko.
Zdążyliśmy.


Wychodzą.
Wolno.
Stają na przeciw siebie.
Trykają się.
Hejnał gra.
I tak 12 razy.
Euforia jest?
Jest - patrz zdjęcie:

No dobra, ja też się cieszyłam, ostatni raz widziałam koziołki jak byłam w podstawówce


Nagle przestają się trykać.
Wracają skąd przyszły.
Pojawia się milion wątpliwości, których wcześniej M1 nie miała czasu analizować.
  1. gdzie jest Pan co grał na trąbce i czemu już nie gra
  2. gdzie poszły koziołki
  3. czemu tak krótko
  4. czy możemy do nich iść
  5. czemu były tylko dwa
  6. gdzie są dzieci tych koziołków
Ogólnie obraziła się na mnie, na koziołki i na Poznań. No i poryczała się.
Zakup małych drewnianych figurek uratował bardzo już napiętą sytuację. Przestała ryczeć.


Chciała takie z ratuszem, żeby było prawdziwie, ale wybiliśmy jej to z głowy (patrz: cena)
Po przyjściu do domu wzięła klocki i zaczęła budować ratusz.
Jednak miała wizję i powstało to:

rodzina koziołków w ratuszu: 
czarny koń - tata, brązowa krowa - K2, brązowy koń - M1, biała klacz- ja

Teraz się wszystko zgadza ;-)
A pierwowzór za 8 zł został nazwany "Babcia Iwonka i Dziadek Łukasz". Nie wiem dlaczego ;-)

0 komentarze: