Nie lubię

10:39 Unknown 11 Comments

Nie lubię kolorowych gazet z modnie ubranymi noworodkami.
Nie lubię słodkich reklam z gładkimi pupami
Nie lubię umalowanych, dobrze ubranych, zgrabnie chodzących po markecie matek z niemowlakami.

Nie lubię też matek co radzą jak najlepiej karmić, jak najlepiej myć i podcierać.
Nie lubię szkół rodzenia, które przygotowują, tfu nie przygotowują na hardcore jaki ma nastąpić.

Małe dzieci: płaczą, srają, sikają, płaczą, jedzą - jak już się nauczą z cycka, jak nie to z butelki.
Nie wiadomo co robić - szukać porad u specjalistów, zmienić mleko, zmienić dietę, zmienić proszek, zmienić dziecko - ups nie da się.

Pierwsze dziecko to SZOK.
Zmienia się wszystko. Kobieta, mąż, związek.
Ogólnie zwoje w mózgu ulegają jakimś przemianom (z niewyspania?)
Wszyscy mówili, że mleko będzie leciało, dziecię ciągle spało, słodko pachniało, szybko się uśmiechało.
A tak nie jest.
Szalenie trudny moment.
Ja dopiero po ok. 4 czy 5 miesiącach gdy urlop macierzyński dobiegał końca pokochałam być matką, polubiłam karmienie piersią, pogodziłam się ze zmianą w życiu, wybaczyłam mężowi, że mnie zapłodnił (sama chciałam, ale żal pozostaje).
Ja wiem, że najważniejsze, że ma 10 paluszków i jedną główkę i jest zdrowe (chyba, bo czemu tak ryczy). Ale o tym się nie myśli wtedy, myślisz o bólu ciała, o niewyspaniu, o tej kruszynce co płacze, myślisz o ciąży jakie to słodkie, że dzidziuś siedział w środku i nic nie chciał, był CICHO.
No i ten stan długo się utrzymuje. Znajomi chodzą na imprezy, jeżdżą na wakacje, a nasza dzidzia ma akurat biegunkę, zapalenie ucha, gardła, opryszczkę i ospę.
Życie z dziećmi jest ciężkie.
Kocham je bardzo.
Bardzo bardzo.
Nie żałuje, że je mam, nie zamieniłabym ich na grzeczniejsze, ładniejsze i szczuplejsze.
Ale to nie jest tak fajnie jak pokazują w filmach i w książkach.
I pozwólcie czasem matkom na słabości, na płacz, na nienawiść do wszystkich, na chęć ucieczki z domu, na myśli o rozwodzie, separacji, na chęć cofnięcia czasu i nie zachodzenia w ciąże.
Bo tego matki nie mówią, to HORMONY w matkach.


11 komentarze:

Anonimowy pisze...

czasem czyta się Ciebie z wielkim współczuciem, jak to masz "PRZERĄBANE" i w ogole do d..., ale później piszesz takie zdania, że mam ciarki i od razu chcę piątkę dzieci :)

Graż pisze...

boję się dorosnąć...

Unknown pisze...

Bo tak to właśnie jest z tym macierzyństwem,a może z wszystkim tak jest... raz z górki raz pod górkę!

Anonimowy pisze...

Piszesz, że pierwsze dziecko to szok, a co z drugim dzieckiem?

Unknown pisze...

Drugi szok, tyle że trochę mniejszy ;-)

Unknown pisze...

hmm, może nie dorastaj, podobno można ;-)

Bomb pisze...

Grażka, dorastanie Ci nie grozi :))

Unknown pisze...

I nie patrzcie ludzie czasami krzywymi okiem, jak mama czy też tata krzyknie na dziecko w sklepie, bo to może już końcówka ich wytrzymałości, bo np. po wycieczce po 5 sklepach żadna czapka się nie podoba, żadnej kurtki nie chce nowej, dziecko kładzie się pod półkami, stoliczkami z ubraniami etc. ucieka najdalszego kąta w sklepie i wyje, jakby było bite codziennie non stop i wtedy mama czy też tata powie (tutaj napiszę tylko delikatne zdanie) " cicho bądź" to już połowa sklepu sobie myśli, co za rodzice, co za matka etc... a może tej mamie się to raz zdarzyło, a jak nawet się zdarzyło to co z tego. Dzieci są tak kochane równoważnie z tym jak potrafią bardzo napsocić i dać popalić. Uwielbiam swoje dzieci tak samo jak Ty MaMolu.

Unknown pisze...

Ale jak byłam bezdzietna też patrzyłam z niesmakiem ma rodziców ciągnących po podłodze w markecie swoje pociechy...a teraz myślę, jacy oni cierpliwi byli, że tylko ciągnęli a nie grozili pobiciem, zakazem oglądania bajek tudzież CZAROWNICĄ!;-)

Anonimowy pisze...

No wiesz. Bywa z tym różnie. U nas bardziej gładko. Odnalazłam się w swojej roli od początku, co nie znaczy, że nic się nie zmieniło. Życie wywrócone do góry nogami :) Pozdrawiam

Unknown pisze...

Nie wiem dlaczego przy pierwszym dziecku ubzdurałam sobie, że dzieciaki robią mi na złość... wiedząc że jest obiad M1 budziła się z płaczem, przeraźliwie głodna(ja jadłam zimne albo wcale,) jak mieliśmy wyjechać to się zaczynało srańsko, rzygańsko i lament(nie wyjeżdżaliśmy)... przy K2 odkryłam dopiero że dzieci tak mają i to za wiele ze złośliwością nie ma wspólnego. No i jeszcze jedno odkrycie: małe dziecko, mały kłopot, duże dziecko DUŻY kłopot! Pozdrawiam także ;-)