Jesiennie-nerwowo-źle
Chyba zacznę pisać żeby nie zwariować, chociaż może to nic
nie pomoże, a przyspieszy proces szaleństwa…
Za dużo rzeczy mnie denerwuje, wkurza mnie niemal wszystko…
że świata nie działają na przejściu dla pieszych i trzeba się kulać z wózkiem
przez ruchliwą ulicę z torowiskiem, uważać żeby Cię auto nie rozjechało i
jeszcze uchronić dzieci przed tym samym (co im jak przeżyją jak matkę autobus
trzaśnie, a mi po co żyć jak mi tramwaj dzieci porwie).
Wydaje mi się, że tak nie powinno być, że nie powinnam się obawiać wychodzić z domu, że kierowcy wiedzą że na pasach może zjawić się pieszy, że z wózkiem dłużej przechodzi się przez ulicę niż bez niego. Ale o tym nikt nie wie, oprócz Pani z naprzeciwka pchającej tak jak ja wózeczek i strachliwie spoglądającej na zielonego migającego ludka (jak już sygnalizacja działa to i tak zielone pali się za krótko i musisz liczyć na to, że i tym razem Cię jednak nie rozjadą).
Wydaje mi się, że tak nie powinno być, że nie powinnam się obawiać wychodzić z domu, że kierowcy wiedzą że na pasach może zjawić się pieszy, że z wózkiem dłużej przechodzi się przez ulicę niż bez niego. Ale o tym nikt nie wie, oprócz Pani z naprzeciwka pchającej tak jak ja wózeczek i strachliwie spoglądającej na zielonego migającego ludka (jak już sygnalizacja działa to i tak zielone pali się za krótko i musisz liczyć na to, że i tym razem Cię jednak nie rozjadą).
I tak sobie pędzę z rana z
tym wózkiem, z dwójką dzieci, jest zimno, sygnalizacja nie działa,
chodniki są zasrane, najczęściej w coś wlezę, jak ja mam trochę szczęścia to
koła od wózka już nie mają. Brnę przez te przejścia dla pieszych, wtryniając
się raz po raz, bo jest duża szansa, że nikt nie zwolni żeby mnie przepuścić, a
raczej NAS przepuścić, bo trudno nie zauważyć dzieci.. a może z rana trudno.
Nie raz się zdarza, że inni użytkownicy ruchu natrąbią na frajera, który mnie
przepuszcza, a raczej frajerkę, która może też nie raz to przerabia,
przerabiała, a może po prostu aż tak jej się nie spieszy… Dlaczego wszystkim
wszędzie i zawsze się spieszy, a jak nie spieszy to czemu ludzie są tacy
wredni?
Zauważyłam że ludzie nie umieją publicznie się odzywać.
Powiedzieć – „Pani, te światła tak od 10 min palą się na czerwono, albo Pani
przechodzi teraz albo nigdy”. Mają problem, żeby zapytać się kto ostatni w
kolejce do lekarza, albo gdzie jest recepcja, albo gdzie jest pokój numer jakiś
tam. I to są młodzi ludzi, starsi ludzie, dzietni ludzie… hmm
Nieraz chce pomóc, powiem zbłąkanemu choremu, że oto kolejka,
to ja jestem ostatnia, że światła są popsute i trzeba iść i uważać żeby Cię nie
rozjechali. Spotykam się wtedy ze zdziwieniem, czasem ktoś mi podziękuje, a
innym razem uda że nie słyszał.
0 komentarze:
Prześlij komentarz