Szczęśliwe dziecko to bazgrzące dziecko
Moja M1 odkąd zmieniliśmy jej przedszkole na takie
niekrzyczące na nią (przez rozdrażnione Panie) i niebijące jej (przez nadpobudliwe
dzieci) przestała robić śliczne rysunki. Wcześniej, gdy odbierałam ją taką
zapłakaną i popuchniętą w rączce trzymała plik rysunków: „mamusia, tatuś,
siostrzyczka i ja”, tudzież: „tatuś”.
Prześliczne to były „dzieła”, pełne miłości do nas i tęsknoty. Teraz natomiast moje dziecko uśmiechnięte, wesołe wychodzi z sali z innymi rysunkami …a to kreski, a to kółka, część czerwona część zielona. Nie ma żadnych buziek, żadnych postaci, żadnych regularnych kształtów. Takie byle co chciałoby się rzec. Pytanie brzmi – Dlaczego?
Prześliczne to były „dzieła”, pełne miłości do nas i tęsknoty. Teraz natomiast moje dziecko uśmiechnięte, wesołe wychodzi z sali z innymi rysunkami …a to kreski, a to kółka, część czerwona część zielona. Nie ma żadnych buziek, żadnych postaci, żadnych regularnych kształtów. Takie byle co chciałoby się rzec. Pytanie brzmi – Dlaczego?
Najpierw zwaliłam winę na kredki (świecowe), potem na kartki
(śliskie), a potem doszło do mnie, że to kwestia Autorki rysunku – mojej M1.
szczęśliwego dziecka rysunek:
zagubionego i smutnego dziecka rysunek:
(od lewej: mama, tata z dużą głową i dzidziuś K2 na górze)
2 komentarze:
Ja się autentycznie wzruszyłem!
Niby piszesz o czymś błahym, ale czemu w takim razie wydaje mi się to takie ważne, potrzebne i piękne?
Prześlij komentarz