Wszystko jest BTSem
Po jakże nieudanej próbie pracy w firmie BTS, o której już pisałam dokładnie tutaj,
bliska depresji stwierdziłam, że wszystko jest BTSem, czyli gówniane i bez sensu.
W przypływie żalu napisałam parę opowieści zaczynających się na literki B T S.
I naprawdę przez chwilę myślałam, że nie żyjemy w żadnym matrixie, żyjemy w BTSie.
Głupie?
Bo Taką Szkołę wybrałam sobie sama... najpierw liceum – no może nie sama, ale uczelnie wyższą już samiutka. Dlatego nikogo nie
wyzywam, nie obrażam się i płacę ten kredyt na naukę, za naukę, za karę… płacę
co miesiąc i myślę: masz babo wykształcenie to płać.
Póki masz z
czego oczywiście. Jak tu wybierać studia, jakim kluczem się kierować, jak
bardzo wytrwałym w dążeniu do celu trzeba być. Leniwa jestem, ot to.
Mogłam iść
na weterynarię, moje marzenie…. Ale jak tu bez koneksji, bez pieniędzy na
dojazdy, łapówki. ..jak tu zostawić mojego Wybranka - zakochani bez pamięci
dopiero od niedawna, mamy się rozstać bo ja chcę Olsztyn, Lublin, Wrocław… oj
nie, widocznie aż tak bardzo nie chce. Może ciut bliżej, może zootechnika w
Poznaniu. Związane ze zwierzętami jest? Jest. Bliziutko Wybranka jest? Jest.
No to
próbujemy. Udaje się. Jeeeee, studiuje. Jeeeee, będę zootechnikiem… minęło hmmm
8 lat.. Nie mam pracy, mam dwójkę dzieci i męża – Wybranka jakżeby inaczej
(Jeeee)
0 komentarze:
Prześlij komentarz