bajki niebajki?
Nagonka na bajki trwaNiczym moda na ekopieluchy
Ja modną matką nie jestem
Kupuje pampersy biedronkowe
a poza tym...
puszczam dzieciom bajki
taak
na nick junior, na minimini plus, inne...
dzięki temu:
1)wysypiam się w weekendy
2)sprzątam w domu
3)robię obiad
dodatkowo:
4)dzieci uczą się angielskiego (patrz: DORA)
5)śpiewają i tańczą
6)uczą się, że czas płynie (panta rei - "jeszcze 5 minut i koniec bajek na dziś")
7)uczą się argumentować ("a może 6, 7, 8, 9, 10 minut"- tutaj trwa liczenie po polsku i angielsku, mama się cieszy, wydłuża czas bystrym dzieciom)
8)pokazują one inny świat, inne kraje, inne zwierzęta, innych ludzi i inne problemy.
Ja też oglądam bajki - chcąc nie chcąc i wiem które to są gnioty, które znośne, a które po prostu fajne, więc selekcja jest.
Obejrzałam Meridę Waleczną - cudowna opowieść o więzi córeczki i matki i w ogóle - o miłości.
Najpierw sama, potem z M1, mówiąc jej kiedy ma się bać i zasłonić oczka (no życie czasem bywa straszne, co tu ukrywać).
Nie rozumiała wszystkiego, więc jej opowiadałam a opowiadając - jeszcze więcej się w sens opowieści zgłębiałam.
Może bajki naprawdę nie są takie złe,
a może nawet potrzebne jak lody latem...
w umiarkowanych ilościach :)
1 komentarze:
Podpisuję się - bajki uczą i wychowują więc niech sobie lecą ;)
Prześlij komentarz